TADEUSZ KUCZ

NAZYWAM SIĘ...


TADEUSZ KUCZ, urodziłem się 11 czerwca 1925 roku w Krakowie. Mój ojciec był wojskowym. Około 1928 roku został przeniesiony z Jarosławia do Krakowa. Mieszkaliśmy przy ul. Na Zjeździe (budynek Dawnego Składu Solnego, potem koszar), studiowałem architekturę m. in. u Adolfa Szyszko - Bohusza, po wojnie pracowałem w „Miastoprojekcie”.

SKOŃCZYŁY SIĘ HARCERSKIE HISTORIE


Dla nas wojna zaczęła się o kilka dni wcześniej, gdy przyjechaliśmy z wakacji. 

Tato był wojskowym, szefem weterynarii tu w Krakowie w DOK V [Dowództwo Okręgu Korpusu Nr V] 

i mówiło się o wojnie, ale nikt nie wierzył, że będzie. 

Myśmy przyjechali parę dni wcześniej do Krakowa z wakacji z Kasinki Małej, zresztą niedaleko. 

Mieliśmy zbiórkę pod ratuszem z kolegami. Czternaście lat miałem wtedy skończone w czerwcu. 

No i czekamy na drużynowego zastępowego, kolega Calikowski był zastępowym. 

Szedł w takim kombinezonie pracownik LOPP-u Ligi Obrony Powietrznej Państwa, w hełmie niebieskim, z opaską LOPP-u i pytamy się go, czy się udały ćwiczenia lotnicze, bo rano idąc na tą zbiórkę słyszeliśmy wybuchy, strzały eksplozje - więc zdawało się nam, że wszystko musiało się udać, bo było naprawdę głośno wtedy. 

No i on mówi: “Jakie ćwiczenia?”. Pokazuje odłamek bomby i mówi: ” Chłopaki idźcie do domu, bo się wojna zaczęła”. Myśmy szybko prysnęli do domu, a jeszcze się umówiliśmy, że o 10 godzinie się spotkamy w gimnazjum ( VIII Witkowskiego) - drugą gimnazjalną skończyłem wtedy. 

O 10.00 zgłosiliśmy się do komendy miasta na ul. Grodzkiej. Kazali nam iść na ul. Warszawską, ale nie doszliśmy do tej Warszawskiej, bo znowu był nalot gdzieś około południa, więc wróciliśmy, bo policja tam zatrzymywała, nie chciała wpuścić i rozeszliśmy się .





Paski mieliśmy pod brodą zapięte jako ważni, bo jak był nalot to nie wolno było chodzić po ulicy. 

Naloty były zapowiadane: "Tu Warszawa, Uwaga! Karol nadchodzi" różne jakieś cyferki, nie cyferki w ten sposób nadawali. Tak że się skończyły te wszystkie harcerskie historie, no bo poszliśmy potem drugi raz do domu, i w domu tato mówi: "Trzeba się pakować, musicie pakować "ślimoki" i zaczęliśmy się rzeczywiście pakować. To był piątek wybuch wojny, w sobotę, to było klejenie pasków na okna, zasłon robienie i w niedzielę była ewakuacja rodzin wojskowych, mieliśmy do Łańcuta jechać.


WRÓCIĆ DO KRAKOWA!


O czym marzyłem! Żeby wrócić do Krakowa! No, ale to było straszne, wszyscy tak marzyli. Potem był taki okres, że wszyscy przestali wierzyć, bo to się nagle tak rozpętało, tak się ta wojna zrobiła straszna, to wiadomo było, że się za rok nie skończy. No ale jedno było tylko, żeby wrócić do Krakowa. Dlatego, jak te wieże kościołów krakowskich widzieliśmy, chyba tuż przed Puszczą Niepołomicką tośmy też tak beczeli, jak ja teraz....





Posłuchaj nagrania...

WIĘCEJ WSPOMNIEŃ...

ZOFIA I TADEUSZ BEDNARSCY

MARIA MŁYNARSKA

MARIA NOWAK

MICHALINA UZNAŃSKA

MIECZYSŁAWA KONIOR

MARIAN JĘDO

ZBIGNIEW PALIWODA

SABINA ZOBOLEWICZ

STANISŁAWA PYSAR

TADEUSZ SAFJAN

WIESŁAW ŻARDECKI

WŁODZIMIERZ WOLNY

ZBIGNIEW DANISZEWSKI

ZENONA STRÓŻYK STULGIŃSKA

TADEUSZ STULGIŃSKI

BARBARA SZAFRUGA-FARYNIARZ

STANISŁAW JAKUBCZYK

MARIAN ZIELIŃSKI

RYSZARD HOROWITZ